Do końca dnia starali się nie wchodzić sobie w drogę. Było to jednak trudne, zważywszy nawet na jedną sypialnię, którą dzielili. Była ona przedzielona zasłoną robiącą za ścianę, jednak Hermionie zdawało się, że nawet przez ten gruby, nieprzezroczysty materiał może dostrzec pochmurną twarz Severusa.
Próbowała jakoś pozbyć się nadmiaru czasu, ale nie zabrała ze sobą żadnych książek. Nie miała nawet pergaminu ani pióra, by napisać jakieś ponadprogramowe wypracowanie. Nawet jeśli mogłaby spytać o to Snape'a, wolała zwyczajnie siedzieć i wpatrywać się tępo w ścianę.
Kilka razy weszła do umysłu Harry'ego. Przejrzała wszystkie jego wspomnienia z ostatnich dni dotyczące poszukiwań. Szukała ukrytych wskazówek, patrzyła jednocześnie jego i swoimi oczami. Miała nadzieję, że uda jej się coś znaleźć, jednak nie wpadła na żaden trop. Taki stan rzeczy trwał już od kilku miesięcy. Nie byli w stanie poczynić żadnych postępów. Podsuwała Harry'emu myśli, by ten wrócił do Nory, jednak on skutecznie je odpychał.
Hermiona była perfekcyjna w oklumencji i legilimencji. Mogła wdzierać się do umysłu Wybrańca, tak, by on nawet nie miał o tym pojęcia. Posuwała mu wizje, a on, myśląc, że to jego własne myśli, nawet nie zastanawiał się o jej obecności w swoim umyśle. W niektórych momentach była w stanie nawet przejąć nad nim całkowitą kontrolę i mówić jego ustami. A Harry nadal był przekonany, że to jego własne ciało tak działa. Nie czuł nic. Ze strony Hermiony wystarczyło kilka starożytnych zaklęć i ogromnego skupienia, by pomóc chłopakowi. Stała się lepsza od Voldemorta, który posuwał Harry’emu wizje i pałaszował jego umysł, zostawiając po sobie ból jako ślad swoich działań.
Była dumna z siebie. Choć wiedziała, że nikt nigdy nie dowie się, ile błędów mniej dzięki niej popełnił Harry, wiedziała także, że wygrana wojna będzie również jej zasługą. Mimo że przez cały czas będzie działać w ukryciu, znacznie przyczyni się do zwycięstwa.
Tej nocy nie była w stanie zmrużyć oka. Nieprzerwanie znajdowała się w umyśle przyjaciela, przez sny podsuwając mu wskazówki do dalszego działania. Przez cały rok szkolny zbierała informacje na temat Toma Riddle'a, dlatego znała miejsca i przedmioty najbliższe jego sercu. Dzięki takim właśnie działaniom Harry odnalazł dwa horkruksy.
Snape także nie spał. Oczami przez kilka godzin w ciemności przyzwyczajonymi do takiego stanu obserwował, jak dziewczyna co i rusz wstaje z łóżka i chodzi po drewnianej podłodze. Podarował wcześniej jej niewielki koc, ale mimo to widział, jak jej ciało drży. Słyszał, jak wywołuje swoją Kroplę i wysyła ją do jej rodziców, a kiedy ta wraca, do Hogwartu. Później mówiła coś o miejscach bliskich jego sercu, kimkolwiek on był, głosem tak delikatnym, jakby opowiadała komuś bajkę. Tymczasem miał wrażenie, że mówi o czymś przerażającym. Chciał wiedzieć, ale nie pozwalał sobie na wdarcie się do jej umysłu. Nie teraz, gdy musiała być w pełni skupiona. Inaczej własna Kropla mogłaby ją zabić. Lub zginąć, jeśli właśnie była na torturach. Choć Hermiona powiedziała mu, że śmierć w tym wypadku nie jest możliwa, albo o tym nie wiedziała, albo nie chciała mówić mu prawdy. Nie wiedział, czy ona ma pojęcie, że Kropla może ją zamordować własnymi rękoma. Spytał ją o jej wiedzę tylko dlatego, że chciał ją sprawdzić.
Bez przerwy obserwował dziewczynę. Widział, jak bezradnie snuje się po kuchni w poszukiwaniu czegoś, czym tylko można by zapchać pusty żołądek. Jeśli będąc w Hogwarcie skończyła posiłki na śniadaniu, właśnie zaczynała się jej druga doba głodówki. Nie mógł jej nic dać. Widok jej smutnej twarzy jeszcze bardziej pogarszał jego samopoczucie. Nie, ona wcale nie była smutna z głodu. Ale gdy wszystkie emocje się w niej skumulowały, nie była już w stanie wykrzesać z siebie ani grama energii do życia.
Nie mogąc znieść widoku bezbronnej Gryfonki, która zdawała się rozmyślać tylko o ataku na Hogwart, jaki za niecałe dwa tygodnie mieli wykonać Śmierciożercy, zarządził natychmiastową ewakucję z tego miejsca. Dwadzieścia cztery godziny w jednym miejscu to i tak o wiele dłużej, niż planował tam pozostać. Lepszym wyjściem było nie ryzykować jeszcze dłużej i jak najszybciej zmienić swoje położenie.
Odkąd Voldemort został oficjalnym dyrektorem Hogwartu i nieoficjalnie przejął władzę nad ministerstwem, niczego nie można było być pewnym. Po części spełniło się jego marzenie - Tom Riddle chciał nauczać, a teraz w pewnym sensie dostał taką szansę. Co by było, gdyby kiedyś mu się to udało? Może ścieżki jego życia potoczyłyby się inaczej? Severus z ukłuciem w sercu stwierdził, że być może Tom pozostałby na dobrej drodze, a to okrucieństwo nigdy nie miałoby miejsca. A co za tym idzie, nie powstaliby Śmierciożercy, Snape by do nich nie dołączył, a Lily by przeżyła. Choć to nie były potwierdzone informacje, Namiar mógł działać teraz na całą społeczność czarodziei. Prawdopodobnie nikt już nie był w stanie się ukryć, a śmierć młodego Pottera była tylko kwestią czasu, zabawą, na której finał Czarny Pan chciał się odpowiednio przygotować.
Hermiona założyła swoją szkolną szatę, by uchronić się przed chłodem. Namiot z powrotem znalazł się w malutkim pudełeczku w dłoni Snape'a, a następnie w jego głębokiej kieszeni. Od miejsca, w którym się znajdowali, nie było zbyt daleko od miasta, więc postanowili nie używać magii tylko przejść ten odcinek pieszo. Dla własnego bezpieczeństwa postanowili ograniczać korzystanie z magii.
Wraz z brzegiem lasu zagęszczenie roślinności malało, a widoczność stopniowo rosła. Więc na zewnątrz wcale nie było aż tak ciemno i pochmurno, jak im się wydawało.
Hermiona wędrowała za Severusem. Ten sprawiał wrażenie całkowicie pewnego ich położenia, ale w rzeczywistości nie miał pojęcia, gdzie mogą dalej się udać. Znów uciekać? Wrócić do Hogwartu? Wrócić do swoich własnych domów i zapomnieć? Racjonalna wydawała się tylko pierwsza opcja. Ale gdzie mogli się udać? Odpadało Grimmauld Place. Śmierciożercy już prawdopodobnie znali tą kryjówkę, jeśli działał Namiar. Snape często tam bywał. Nawet w swoich własnych lochach zabezpieczonych wieloma zaklęciami nie mógł czuć się bezpieczny. Nora? Możliwe, że Weasley'owie założyli tam jakieś zaklęcia antysnape'owe. Jeśli ktokolwiek mógłby uzyskać tam schronienie, byłaby to tylko i wyłącznie panna Granger. Pomysł, na który wpadł po ujrzeniu kolorowego szyldu reklamowego, wydawał się być wybawieniem dla jego podopiecznej i najgenialniejszym, na jaki wpadł przez ostatnie czterdzieści osiem godzin.
- Skręć tu - nakazał, wskazując wąskie przejście pomiędzy dwoma budynkami. Hermiona zatrzymała się we wskazanym miejscu i uniosła głowę, chcąc spojrzeć na wyższego od siebie meżczyznę. - Transmutuj swoje ubrania w jakieś... mugolskie.
Nawet nie zadawała pytań. Była na to psychicznie wykończona. Nie miała problemu ze zmianą swojej odzieży. Jej codzienna garderoba w połowie składała się przecież z mugloskich ubrań. Za to Snape miał małe wątpliwości co do swojego stroju. Jego czarne spodnie zamieniły się w granatowe spodnie od garnituru, zwiewna szata w czarną koszulę i marynarkę. Hermiona, gdy tylko go ujrzała, z włosami związanymi z tyłu czarną kokardką, musiała kilka razy zamrugać oczami, niedowierzając własnemu zmysłowi. Po siedmiu latach oglądania Snape'a w praktycznie identycznych szatach, taki widok był nie lada zaskoczeniem .Wyglądał... inaczej. Ale mimo to jego zamiłowanie do czerni nie zniknęło. Szybko odwróciła wzrok, gdy ich spojrzenia spotkały się, ay dziewczyna studiowała jego nową fryzurę. Udając, że wpatrywała się w coś za jego plecami, znów spojrzała na swój strój. Jej zwykłe jeansowe spodnie i błękitna bluzka nijak nie pasowały do oficjalnego stroju profesora, więc szybko przetransmutowała je w czarną sukienkę i marynarkę. Severus spojrzał na nią z lekkim podziwem. On także był zaskoczony jej wyglądem. Nie wyglądała już jak zwykła uczennica, a jak dorosła kobieta, którą w gruncie rzeczy właściwie była. Ale on dopiero pierwszy raz zwrócił na to uwagę.
Uchylając jej rąbka swoich planów, powiedział, co zamierza. Ona tylko skinęła głową, nawet nie dyskutując. Zdziwił się, bo nawet na trzecim roku, kiedy chodziła na podwójne lekcje, nie była tak bardzo wyczerpana. Ale czy codzienne tworzenie Kropli, przesiadywanie w umyśle przyjaciela, uciekanie i tworzenie intryg nie jest wyczerpujące? Odpowiedź nasunęła mu się sama.
Skręcili w stronę niewielkiego sklepu, znajdującego się na uboczu. Liczyli spędzić tam możliwie jak najmniej czasu, by nikt nie mógł ich schwytać. Oboje z drżącymi rękoma liczyli mugolskie pieniądze i obliczali, co mogą za nie kupić. Severus nigdy by się nie przyznał do tego, co naprawdę czuł. Śmierć była obok niego przez wiele lat. Był obok nietej mrocznej panij od dawna, bo samego Voldemorta można było uznawać za jej wcielenie. Ale teraz, gdy wiedział, że zginie, bał się. Ona naprawdę się bał! Wiedział, jaka kara czeka go za pomoc Hermionie w ucieczce. Ale teraz, gdy śmierć zdawała się trzymać go za rękę, dopiero zrozumiał jej oblicze. Dlatego prawie ze łzami w oczach patrzył na nieskalaną złem Gryfonkę, która miała przed sobą całe życie. Na razie krótkie życie, zabrudzone widmem wojny. I wiecznie krótkie, bo ona prawdopodobnie też zginie. Nie miał pomysłu, jak ją zachować i żadna wena na jej uratowanie zdawała się nie mieć najmniejszego zamiaru przyjść do jego głowy.
Twarz blondwłosej kasjerki zdawała się im kogoś przypominać, jednak żadne nie mogło sobie przypomnieć, kogo konkretnie. Dla pewności czym prędzej opuścili tamto miejsce, biegnąc w stronę tego samego przejścia między dwoma mieszkalnymi budynkami, by stamtąd jak najszybciej teleportować się do innego miejsca. Severusowi wydawało się, że nigdy nie widział tamtej kobiety w szeregach Śmierciożerców, jedna mogła mieć z nimi kontakty.
Tym razem wyboru padł na skaliste wybrzeża Kornwalii. W jednej ze skał brzegowych znajdowała się wymyta przez słoną wodę jaskinia, niedostępna dla mieszkańców jej okolic. Możliwe nawet, że większość nie miała pojęcia o jej istnieniu. Pobyt w takim miejscu zapewniał większą dawkę bezpieczeństwa, jeśli można było to tak nazwać.
Im obojgu to miejsce jakoś dziwnie przypadło do gustu. Było ich własną, prywatną kryjówką, miejscem niedostępnym i nieistniejącym dla innych. Czuli się tam... zwyczajnie bezpieczni. Żaden mugol nie był w stanie ich tam znaleźć, a po rzuceniu odpowiednich czarów, także istoty magiczne mogły mieć z tym problem. Szum fal uderzających o skały miał kojące działanie. Delikatnie wyciszał umysły dwóch zbłąkanych uciekinierów, pozwalające im na chwilę względnego relaksu. Podczas gdy namiot Snape'a wzbijał się powietrze, by po chwili stanąć na podłożu, Hermiona rzucała zaklęcia obronne i takie, które sprawiły, że stali się niewidoczni, tworząc wokół tego miejsca coś na kształt bańki mydlanej. Gdyby można było zobaczyć te zaklęcia w powietrzu, właśnie tak by wyglądali.
Z ogromnym zdumieniem zauważył, jak Hermiona chowa do kieszeni kawałek bułki, który dla niej przeznaczył. Najwyraźniej wiedziała, ile tułaczki jeszcze ją czeka.
Severus usiadł przy niewielkim kuchennym stoliku i ułożył przed sobą pergamin i kałamarz. Trzymając w dłoni pióro, skrobał jego końce smukłymi palcami. Zamierzał wrócić do czasów, gdy jako uczeń tworzył zaklęcia. Tamte nie były wielce skomplikowane i miały służyć jedynie jego dobrej zabawie. Teraz na wagę wchodziło życie dziewczyny. Już poprzedniego wieczoru opracował plan na ten czas, ale kompletnie nie wiedział, jak się za niego zabrać. Tym bardziej, że nigdy nie zagłębiał się w te konkretne odmęty czarnej magii. Za to Hermiona postanowiła spędzić ten czas na zwykłym, bezmyślnym siedzeniu na urwisku, bokiem oparta o skalną ścianę jaskini, i rozmyślaniu o tym, co wydarzy się w datę wyznaczoną przez samego Czarnego Pana jako atak na jej ukochaną szkołę. Wiele myślała o tym, czy nie uciec od Mistrza Eliksirów i próbować uratować się na własna rękę. On i tak obdarzył ją zaufaniem, nie rzucając na nią zaklęć czy, chociażby, nie przywiązując jej do drzewa, by nie uciekła. Ale nie mogła tego zrobić. Wiedziała, że naraził własne życie, by pomóc jej uciec. I to on nie pozwolił jej schwytać przez kilka ostatnich dni. To też właśnie on chciał ją chronić i uczył ją, jak może się obronić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz