Jasne promienie słoneczne oświetlały puste dormitorium. O tej porze wszyscy uczniowie spędzali czas na błoniach, na chwilę starając się zapomnieć o nadchodzących egzaminach. Tylko jedna Gryfonka postanowiła wykorzystać wolny czas na wykonanie zadanej pracy.
W powietrzu wisiał już zapach lata, a co za tym idzie – wakacji. Jednak czas, jaki Hermiona poświęcała na naukę wcale się nie zmienił. Do ostatniego dnia wertowała książki w poszukiwaniu potrzebnych informacji. Jak wszyscy, była już zmęczona długą pracą, ale czarę przelała praca semestralna zadana przez Mistrza Eliksirów na temat właściwości kilku niespotykanych roślin i ich wpływ na działanie poszczególnych eliksirów.
Gdy skończyła, kilka razy przeczytała tekst i wyprostowała kartkę. Na dole strony złożyła swój niepowtarzalny podpis i zdecydowanie wyszła z pomieszczenia w kierunku lochów. Na schodach ani na korytarzu nie spotkała nikogo. Wyjrzała przez okno i uśmiechnęła się, widząc przyjaciół. Pomyślała o tym, że kiedy odda swoją pracę przed terminem, będzie miała więcej wolnego czasu i jej humor ekspresowo poprawił się. Kroczyła przed siebie pewnie i zdecydowanie, tak jakby na chwilę zapomniała, że za moment musi stanąć twarzą w twarz ze znienawidzonym nauczycielem.
Serce zabiło jej mocniej w piersi, kiedy stanęła przed znajomymi drzwiami. Chciała jak najdalej odsunąć od siebie nieprzyjemne spotkanie, jednak było to nieuniknione. Rozejrzała się za siebie, ale nie ujrzała żywej duszy, która mogłaby jej pomóc. Wzięła głęboki oddech i zastukała w drzwi kołatką z podobizną węża. Odpowiedziała jej głucha cisza. Powtórzyła czynność, ale nadal nie uzyskała żadnej odpowiedzi. Położyła drżącą dłoń na zimnej klamce i delikatnie, starając się nie zrobić żadnego hałasu, nacisnęła ją i otworzyła drzwi. Weszła do środka i rozejrzała się po pomieszczeniu. Było tu okropnie ciemno. Zapalona była tylko jedna lampa znajdująca się nieopodal biurka. Na półkach po prawej stronie znajdowały się przeróżne pudełeczka z przedziwną zawartością, zaś po lewej książki, jakich Hermiona nigdy nie widziała. Nie było tu nikogo, więc dziewczyna niepewnie podeszła do biurka z zamiarem złożenia tam swojej pracy. Zatrzymała się, kiedy na blacie ujrzała otwartą książkę. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że kilka centymetrów nad księgą unosiło się kilka malutkich postaci. Wyglądały jak spetryfikowane, ale jednak patrzyły na nią swoimi przerażającymi oczyma. Ich twarze wydawały się dziewczynie podejrzanie znajome, jednak w tym momencie nie potrafiła sobie przypomnieć ich tożsamości.
"Ciekawe.." – mruknęła.
Nie znała takiego rodzaju magii, nawet z książek. Nie czytała nigdy o czymś takim. Serce waliło jej w piersi z przerażenia i zachwytu. Na chwilę zapomniała gdzie się znajduje. Ponownie rozejrzała się po pomieszczeniu i westchnęła głęboko, niemo wyciągając dłoń w stronę książki. Ostatni raz spojrzała na przedmiot i jakby zwolnionym ruchem dotknęła kartki.
— Nie!
Przerażający krzyk rozległ się po sali, jednak było już za późno. Nie zdążyła się odwrócić. Poczuła tylko, jak żelazny uścisk zacieśnia się na jej ramieniu i pojawia się charakterystyczne pociągnie w okolicach pępka.
W powietrzu wisiał już zapach lata, a co za tym idzie – wakacji. Jednak czas, jaki Hermiona poświęcała na naukę wcale się nie zmienił. Do ostatniego dnia wertowała książki w poszukiwaniu potrzebnych informacji. Jak wszyscy, była już zmęczona długą pracą, ale czarę przelała praca semestralna zadana przez Mistrza Eliksirów na temat właściwości kilku niespotykanych roślin i ich wpływ na działanie poszczególnych eliksirów.
Gdy skończyła, kilka razy przeczytała tekst i wyprostowała kartkę. Na dole strony złożyła swój niepowtarzalny podpis i zdecydowanie wyszła z pomieszczenia w kierunku lochów. Na schodach ani na korytarzu nie spotkała nikogo. Wyjrzała przez okno i uśmiechnęła się, widząc przyjaciół. Pomyślała o tym, że kiedy odda swoją pracę przed terminem, będzie miała więcej wolnego czasu i jej humor ekspresowo poprawił się. Kroczyła przed siebie pewnie i zdecydowanie, tak jakby na chwilę zapomniała, że za moment musi stanąć twarzą w twarz ze znienawidzonym nauczycielem.
Serce zabiło jej mocniej w piersi, kiedy stanęła przed znajomymi drzwiami. Chciała jak najdalej odsunąć od siebie nieprzyjemne spotkanie, jednak było to nieuniknione. Rozejrzała się za siebie, ale nie ujrzała żywej duszy, która mogłaby jej pomóc. Wzięła głęboki oddech i zastukała w drzwi kołatką z podobizną węża. Odpowiedziała jej głucha cisza. Powtórzyła czynność, ale nadal nie uzyskała żadnej odpowiedzi. Położyła drżącą dłoń na zimnej klamce i delikatnie, starając się nie zrobić żadnego hałasu, nacisnęła ją i otworzyła drzwi. Weszła do środka i rozejrzała się po pomieszczeniu. Było tu okropnie ciemno. Zapalona była tylko jedna lampa znajdująca się nieopodal biurka. Na półkach po prawej stronie znajdowały się przeróżne pudełeczka z przedziwną zawartością, zaś po lewej książki, jakich Hermiona nigdy nie widziała. Nie było tu nikogo, więc dziewczyna niepewnie podeszła do biurka z zamiarem złożenia tam swojej pracy. Zatrzymała się, kiedy na blacie ujrzała otwartą książkę. Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że kilka centymetrów nad księgą unosiło się kilka malutkich postaci. Wyglądały jak spetryfikowane, ale jednak patrzyły na nią swoimi przerażającymi oczyma. Ich twarze wydawały się dziewczynie podejrzanie znajome, jednak w tym momencie nie potrafiła sobie przypomnieć ich tożsamości.
"Ciekawe.." – mruknęła.
Nie znała takiego rodzaju magii, nawet z książek. Nie czytała nigdy o czymś takim. Serce waliło jej w piersi z przerażenia i zachwytu. Na chwilę zapomniała gdzie się znajduje. Ponownie rozejrzała się po pomieszczeniu i westchnęła głęboko, niemo wyciągając dłoń w stronę książki. Ostatni raz spojrzała na przedmiot i jakby zwolnionym ruchem dotknęła kartki.
— Nie!
Przerażający krzyk rozległ się po sali, jednak było już za późno. Nie zdążyła się odwrócić. Poczuła tylko, jak żelazny uścisk zacieśnia się na jej ramieniu i pojawia się charakterystyczne pociągnie w okolicach pępka.